"Taka rzeźba już się nie zdarza..."Grzegorz Pecuch w Krakowie
Powodzenie dobiegającej końca wystawy rzeźby Grzegorza Pecucha w Galerii Dziennika Polskiego "Wielopole 1" przeszło wszelkie oczekiwania. Nie tylko dlatego, że katalog wystawy wydany w nakładzie 500 egzemplarzy rozszedł się błyskawicznie, a wydzielany po aptekarsku dodruk - podobnie. To się już w "Wielopolu 1" zdarzało, choć rzeczywiście nieczęsto. Nie zdarza się natomiast powszechność aplauzu. Zazwyczaj wystawa jest akceptowana albo przez gniewnych - nowoczesnych, albo przez zwolenników bardziej tradycyjnych sposobów wyrazu. Tym razem kilkoro nowoczesnych ze szczerym entuzjazmem mówiło o sposobie, w jaki Pecuch traktuje bryłę, a tradycyjni z szacunkiem odnosili się do warsztatu artysty. Zwykłym gościom "Dziennikowej" galerii (chciałoby się powiedzieć - normalnym ludzim) wystawa zwyczajnie podobała się; tak dalece, że odwiedzali ją parokrotnie. Galeria Dziennika Polskiego nie prowadzi (organizacyjnie jest to niemożliwe) statystyki zwiedzających wystawy. Wiadomo jednak, że wystawę Pecucha odwiedzili wszyscy mieszkający w Krakowie i okolicach wychowankowie szkoły Kenara, paru dziennikarzy z różnych miast, kilkoro gości festiwalu Kraków 2000, słuchacze letnich kursów The Collegefor New Europe. Przewodnicy po Krakowie przyprowadzili kilka grup turystów ze świata; Francuzów, Anglików, Szwedów, Niemców. Grupy nieliczne, ale w każdym przypadku byli to ludzie poważnie sztuką zainteresowani i dużo o niej wiedzący. Zakopiańska galeria Grzegorza Pecucha co roku znajduje się w programie "Otwartych pracowni" z okazji Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Choć obecnie uboższa o kilkanaście prac, eksponowanych w Krakowie, to i tak jest co oglądać, a widzowie bez trudu odnajdą w pracach artysty to wszystko, czym entuzjazmują się goście Galerii Dziennika Polskiego. (an) |